Błądząc po zakamarkach dzisiejszego świata coraz trudniej skupić uwagę na tym, co najważniejsze. Ciągła pogoń za pieniądzem, ogarnianiem własnych spraw sprawia, że powoli zatracamy się w wirze codzienności, która nie raz bywa przytłaczająca. Szczególnie w trudnych chwilach tak ciężko nam zachować zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie. Błądzimy szukając pomocy, a wznosząc wzrok ku niebu pytamy – Boże, gdzie jesteś?
Pan Bóg przy nas trwa. Spogląda na nas idących do pracy, szkoły, jedzących śniadanie, czy śmiejących się z przyjaciółmi. On jest przy nas o każdej porze dnia i nocy, a mimo to czasem czujemy, że go po prostu nie ma.
Czasem, gdy życiowe zawirowania prowadzą nas niezrozumianymi ścieżkami, co zakręt fundując nowe rozczarowania, rozglądamy się wokół szukając Bożej pomocy. Zauważyłem, że gdy nad jakimś grzechem pracuje, to odczuwam Jego obecność ale prędzej czy później przychodzi taki czas, że znika z pola widzenia. Jezus jest nauczycielem, więc potraktujmy Go w takich chwilach właśnie jako naszego belfra, bo przecież gdy uczeń podchodzi do testu, to nauczyciel siedzi cicho. Egzamin naszego życia piszemy sami ale Bóg nie zostawił nas bez materiałów dydaktycznych. W każdej chwili możemy sięgnąć po ściągę, jaką jest Pismo Święte. Odnajdziemy tam odpowiedź na każde pytanie, nawet te, z którym aktualnie mamy problem. Wydaje mi się, że żyjemy w labiryncie. Szukamy Boga nie potrafiąc odnaleźć siebie przy jego boku, a to On jest światłem życia, drogą, prawdą i życiem.
W chwilach zwątpienia dobrze jest przypomnieć sobie wydarzenia, w których czuliśmy Jego obecność, ojcowską dłoń pomagającą nam znów powstać. Nie pytajmy się Boga gdzie jest ale zapytajmy się samych siebie, gdzie MY jesteśmy, bo to my zabłądziliśmy, a On przy nas trwa.
Wchodzimy w adwent, czas oczekiwania na przyjście Pana Jezusa, jednak to oczekiwanie trwa od dwóch tysięcy lat. Niegdyś piękną tradycją, zapoczątkowaną już w XVI wieku było utworzenie przez Zygmunta Starego Kapeli Roratystów, których głównym zadaniem było odprawianie rorat nie tylko w czasie adwentu, ale raz w tygodniu przez cały rok. Taka tradycja przetrwała do XIX wieku i szkoda, że dziś nie jest ona kontynuowana. Wyobraźcie sobie wyjście w piękny lipcowy poranek na mszę roratnią. Nie wiem jak dla was ale dla mnie byłoby to coś pięknego. Jeżeli czyta to jakiś ksiądz, to może warto szepnąć słówko biskupowi?
Oczekiwanie na powtórne przyjście Pana umilmy sobie szukaniem siebie obok niego, bo tam nasze miejsce:
Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie.
Ap 3,21