Po długim czasie w końcu udało mi się zabrać za sensowne składanie myśli, aby wszystko opisać w miarę chronologicznie. Tak więc jak już kiedyś wspominałem, nie zawsze z Maryją było mi po drodze. Mogę nawet powiedzieć, że w pewnym sensie stałem do niej w opozycji… Nie umiałem tego pojąć, a może raczej „zły” nie pozwalał mi zrozumieć, że Matka Boża jest Kimś więcej niż tylko znaną z kilku zdań wypowiedzianych w Ewangelii zwykłą kobietą. O Nowennie Pompejańskiej dowiedziałem się z kanału na Youtube – Langusta na Palmie – chyba nie muszę nikomu mówić o ojcu Adamie Szustaku i ekipie. Swoją drogą to też ciekawy temat, bo także miał wpływ na moją wiarę i te pamiętne rekolekcje, po których wylałem litry łez… Cóż, to innym razem. Kilka dni przed 1. Listopada, na kanale pojawił się film dotyczący owej Nowenny. Nie wiedziałem o co chodzi, a gdy zobaczyłem nagranie jedyne co przychodziło mi do głowy to – skoro nie umiesz odmówić dziesiątki różańca, to gdzie Ty tam chcesz odmówić trzy części? To nie dla Ciebie zostaw to.
Na szczęście w tamtym okresie niewiele się działo w pracy, przez co miałem dużo czasu, żeby poczytać z czym to się je. Jedno świadectwo, kolejne. Modlitwy, obraz, obietnice.
O tak, obietnica mi się bardzo spodobała –
„każdy, kto odmówi przez 54 dni różaniec modląc się o konkretną łaskę, ten ją otrzyma.”
W tym okresie życia znajdowałem się w dość nieciekawej kropce… Musiałem dość mocno, o ile nie całkowicie wspierać rodziców finansowo, a zarabiałem jak na tamten czas marne grosze. Niestety moja wstydliwość i bojaźliwość (jak na tamten czas) ani dość ciężka sytuacja nie umiały mnie zmobilizować, aby pójść poprosić o podwyżkę, więc cierpliwie czekałem z nadzieją, że ktoś mnie doceni… Jakby tak odmówić Pompejankę w takiej intencji podwyżki? Pamiętam, że ojciec Adam mówił w swoim stylu, żeby te intencje nie były jakieś przesadzone, a podwyżka moim zdaniem była dość prostą opcją. Cóż,. to wszystko brzmi ciekawie, ale i tak nie widzę możliwości odmówienia trzech części różańca.
Langustowa Pompejanka rozpoczynała się wraz z Dniem Wszystkich Świętych. Odwiedzając wtedy grób dziadków powiedziałem sobie – a dobra, spróbuje, przecież nie muszę skończyć i zawsze mogę przerwać. Tak na cmentarzu nawet nie wiem kiedy odmówiłem Pierwszą część różańca. Swoją drogą, wtedy nie wiedziałem, że są cztery części, ba, nawet nie wiedziałem, że się jakieś części odmawia. Owszem, w październiku przed mszą czasem słyszałem kilka zdań przed odmówieniem dziesiątki ale nie skojarzyłem tego z jakimiś tajemnicami. Po powrocie do domu pobrałem aplikację (o adekwatnej nazwie – Nowenna Pompejańska), która miała mi przypominać o tym, czy odmówiłem już modlitwy, lub ewentualnie ile mi zostało. Pierwszego dnia Nowenny nawet nie wiem kiedy udało mi się odmówić wszystkie części i modlitwy końcowe. Pamiętam, że byłem na długim spacerze i wtedy się modliłem – co ciekawe, ten nawyk pozostał mi do dziś. Uwielbiam jesienne spacery z różańcem i Maryją. Pieszczotliwie mówię, że idę z dziewczyną na spacer, bo w sumie tak jest.
Pierwsze kilka dni minęły zaskakująco dobrze. Potrafiłem znaleźć czas w drodze do i z pracy, a nawet czasem odmówiłem dziesiątkę na przerwie. Nie ukrywam, byłem z siebie bardzo dumny.
Nie dowierzałem, że będę umiał tak się zjednoczyć w modlitwie z Maryją, ale ten zły też nie dowierzał i musiał przyjść trochę narozrabiać…
Kim w ogóle jest Maryja? Na kartach Ewangelii powiedziała coś może trzy razy. Jest też napisane, że Jeden jest pośrednik między Bogiem, a ludźmi – Jezus Chrystus, więc dlaczego mam się zwracać do Maryi? Głównie te myśli były powodami pierwszych nieodmówionych części. Aplikacja co wieczór przypominała mi, że powinienem odmówić jeszcze jedną część, albo dwie dziesiątki.
Nie chce mi się. Rezygnuje.
W ciągu dnia zaczęło mi brakować różańca. Nigdy bym o tym nie pomyślał, ale tak faktycznie było. Brakowało mi modlitwy razem z Maryją.
Dobra – powiedziałem. – Zrobimy tak. Dokończę te nowennę i jak mi wyprosisz tę podwyżkę to przy okazji obiecuje, że nie będę o Tobie myślał w ten sposób, przeproszę i się zaprzyjaźnimy – powiedziałem Maryi.
W internetach przeczytałem, że można „nadrobić” nieodmówione różańce. Wyszły mi jakoś trzy części – cały dzień – do odmówienia. Dałem radę, nawet z tego co pamiętam z wielką radością. Z biegiem czasu polubiłem odmawianie nowenny w pracy. Pracuje sam, więc bez problemu mogłem podczas dnia włączyć sobie film lub podcast w którym odmawiano różaniec i w ten sposób spożytkować czas, wykonując dosłownie drobne, niewymagające skupienia czynności. Tak dotrwałem do wigilii Świąt Bożego Narodzenia i zakończenia pompejanki. Pamiętam, że specjalnie ostatnią dziesiątkę i modlitwy zostawiłem sobie na czas po wieczerzy, aby to tak ładnie radośnie zamknąć.
W naszej firmie mamy taki zwyczaj, że robimy sobie tzw. przerwę świąteczną. Czasem trwa dwa tygodnie, czasem trzy – idealnie, żeby zapomnieć o Nowennie i obietnicy, złożonej Maryi. Pierwszy dzień po długim wolnym przywitał mnie najlepiej jakby mógł. Telefon zapraszający mnie do biura mógł oznaczać dwie sprawy – zwolnią mnie, albo dają podwyżkę. Przyszło to drugie. W końcu, po dwóch latach starania się ktoś mnie docenił. Nie była to jakaś wielka podwyżka ale jak na tamten czas byłem zadowolony.
Tutaj powinienem napisać – w tym momencie pobiegłem do kościoła, podziękowałem Bogu i Maryi i chwaliłem Pana pod Niebiosa.
Niestety nie do końca tak, bo po prostu… Zapomniałem. Zapomniałem o 54 dniach odmawiania różańca.
Minął styczeń, luty i przyszedł marzec. Kolejny telefon z biura, kolejna podwyżka.
Wow! Druga w ciągu trzech miesięcy! Co prawda jakieś tam 200 zł ale lepsze to niż nic. Ucieszony wróciłem do domu znowu zapominając o Maryi i wtedy przyszedł maj.
8. Maja dostałem kolejne zaproszenie do biura. Nie liczyłem na podwyżkę, bo ile tego no i faktycznie takowej nie dostałem.
Jako, że było to kilka dni przed wypłatą, kierownictwo poinformowało mnie, że dzisiaj (tj. 8. maja – to bardzo ważne) podjęli decyzje, że mnie nagrodzą za moją pracę premią, która wynosiła wtedy prawie całą moją miesięczną pensję. Niesamowite! Byłem na prawdę bardzo szczęśliwy i tym razem Maryja się przypomniała. Tak jakby przyszła i tak cicho szepnęła – to moja zasługa.
Nie pamiętam teraz, czy to były wstawaki, czy jakiś inny film na youtube ale w tym filmie właśnie ojciec Szustak mówił, że dziś jest święto Matki Bożej z Pompejów.
Zamurowało mnie. Przypomniało mi się, że odmówiłem Nowenne w intencji otrzymania podwyżki. Dostałem dwie, do tego premie. Popłakałem się. To były dobre łzy, bo dzięki nim zrobiło mi się głupio, że przez tyle lat w moim życiu nie było tak dobrej i pomocnej kobiety jak Maryja. Przeprosiłem ją – tak jak obiecałem i do dziś żyjemy ze sobą w przyjaźni. Pomyślicie, że to koniec? To się teraz trzymajcie.
13. Maja, czyli zaledwie kilka dni po informacji o premii rocznej dostałem kolejne zaproszenie do biura. Awans, podwyżka.
To się nie dzieję na prawdę. Trzy podwyżki w 5 miesięcy. Maryjo, jesteś wielka.
13. Maja to też nie przypadkowa data, bo wtedy zaczęły się objawienia Fatimskie. Ostatnią podwyżkę – tak, była jeszcze jedna – otrzymałem 13. Października – czyli w rocznicę ostatniego objawienia Fatimskiego. Wtedy utwierdziłem się też w przekonaniu, że to Ona wszystko wyprosiła. W rok dostałem podwyżkę niemal podwajającą moją pensję. Niemożliwe? Nie u Boga i nie u Maryi.
Wraz z 1. Listopada postanowiłem odmówić kolejny raz Nowennę. Tym razem w swojej intencji i też jestem pewny, że i tych łask Bóg przez ręce Maryi mi nie odmówił. Nowenna zawitała w moim kalendarzu na stałe – aż do dziś. Odmawiam ją zawsze razem z Langustowiczami ale od dwóch lat odmawiam ją także w Wielkim Poście. Opowiem wam jeszcze dwie sytuacje, w których Maryja przyszła, posłuchała, zaniosła do Boga, a ten się ulitował.
Kilka lat temu mojemu tacie pojawił się na ręce dziwny strupek. Nie wiedzieliśmy co to jest ale w ramach zasady – nie boli to nie idę do lekarza – nic z tym nie robiliśmy. Gdy zaczął krwawić, wydzielać jakąś dziwną substancję, zacząłem czytać o takich przypadkach i to co wyczytałem nie napawało optymizmem. Wysłałem tatę do dermatologa. Wstępna diagnoza – czerniak.
Pilna operacja usunięcia, a potem miesiąc czekania na wyniki. Nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której mógłbym stracić ojca. To tak nie może być. Poszliśmy do innego lekarza, pooglądał znamię przez różne aparaty i diagnoza ta sama. Dobra, nie ma co czekać, termin operacji/zabiegu za dwa tygodnie plus miesiąc na wynik. Akurat zdążę odmówić nowennę. To był już taki czas, gdzie z radością sięgałem po różaniec, nie tylko w trakcie nowenny ale także tak po prostu, żeby sie pomodlić. Zabieg minął bez komplikacji, czas oczekiwania na wyniki minął już w większym stresie… Prosiłem Matkę Bożą, aby to nie był czerniak, aby tata żył i nie zgadniecie. Badania histopatologiczne wykazały, że to jakiś mega rzadki guzek, który przypomina czerniaka ale nim nie jest i jest niegroźny! Alleluja! Znowu to zrobiła! Jak tu jej nie kochać? Maryja nigdy nie opuści jej czcicieli wzywających jej pomocy.
Takim sposobem odmówiłem już w życiu z osiem Nowenn. Nie chodzi już nawet o sam fakt, że Maryja spełnia te intencje ale chodzi o tę bliskość, którą dzięki różańcowi można z nią nawiązać. Ostatnią nowennę odmówiłem w intencji ważnej mi osoby, o uzdrowienie z anoreksji. Niestety nie mam już z nią kontaktu, ale mocno wierzę, że Maryja i tę modlitwę do Boga Ojca zaniosła.
Chciałbym was zachęcić do podjęcia się odmówienia Nowenny Pompejańskiej. Możecie o niej przeczytać tutaj, lub zobaczyć film Langusty na Palmie na youtube (wystarczy kliknąć w hiperłącza).
Możecie taką modlitwę podjąć już teraz, albo poczekać do 1. Listopada – wtedy skończycie akurat w święta Bożego Narodzenia. To dobry plan, dobrze przygotowujący do tych świąt.
Ciekawi mnie jakie są wasze doświadczenia z Nowenną. Jeżeli chcecie podzielcie się nimi w komentarzu (wystarczy w pierwszej ramce wpisać nazwę i w tej dużej napisać co wam w duszy gra), lub na meilu, albo na instagramie.
Na koniec piękna modlitwa, którą kończy się część błagalną.
„Pomnij, o miłosierna Panno Różańcowa z Pompejów, jako nigdy jeszcze nie słyszano, aby ktokolwiek z czcicieli Twoich, z Różańcem Twoim, pomocy Twej wzywający, miał być przez Ciebie opuszczony. Ach, nie gardź prośbą moją, o Matko Słowa Przedwiecznego, ale przez święty Twój Różaniec i przez upodobanie, jakie okazujesz dla Twej świątyni w Pompejach, wysłuchaj mnie dobrotliwie. Amen.”
Bardzo piękne świadectwo 🙂
Chwała Panu Jezusowi i Maryi:)