Kim chcieliście zostać będąc małym, niewinnym i nic nie wiedzącym o świecie dzieckiem? Astronautą, lekarzem, piłkarzem? Wielu z nas miało wielkie marzenia i jeszcze większe ambicje, które w trakcie życia stopniowo szybowały w dół uziemiając nas w realiach życia. Poświęcenia, stan zdrowia, czy lata nauki, które musielibyśmy przejść, dla wielu z nas były skutecznym zniechęceniem do porzucenia marzeń o locie w kosmos, przez co patrzeć z góry na świat możemy tylko wtedy, gdy pijemy poranną kawę na balkonie naszego domu.
Lata szkoły mijały nam w przeświadczeniu, że musimy się dobrze uczyć, zdać wszystkie egzaminy wzorowo, a potem wybrać dobre studia i opłacalny zawód. Na pewno wielu z nas się to udało ale z doświadczenia wiem, że większość skończyła w całkiem innym miejscu, niż zakładała to sobie w wieku 14-16 lat.
Nie bez powodu wspomniałem o locie w kosmos, ponieważ zawsze chciałem zostać astronautą ale niestety, z matematyki jestem noga, no i serce jest w nie za dobrej kondycji, przez co marzenia o kosmosie wbiłem w teleskop ustawiony na ogrodzie. Swoją drogą zawsze gdy przyglądam się gwiazdom to dziękuje Bogu za ten piękny wszechświat i gdy spotkam się z Nim twarzą w twarz na pewno zapytam jak on to sobie pięknie wymyślił, że tu widzimy żyrafę, a obok skorpiona. Coś pięknego 🙂
Dziś pracuje w drukarni i czuję się zadowolony z tej pracy, ponieważ jest to coś, co lubię robić. Zawód grafika nie brzmi tak dumnie jak dr. habilitowany Transplantologii klinicznej ale jest on tak samo potrzebny, tak samo jak Ty, czy ja. Nie dajmy sobie wmawiać, że jesteśmy bezwartościowi, tym, czy wykonywany przez nas zawód świadczy o naszym statucie społecznym, bo mamy się podobać Bogu i do jego względów dążyć, a nie kierownika działu, prezesa korporacji, czy przyjaciół. Wierząc w Chrystusa, wierzymy w jego życie, zmartwychwstanie i życie wieczne, które dla nas przygotował, a tam nie będzie miało znaczenia to, czy podczas ziemskiej tułaczki drukowaliśmy banery, sprzątaliśmy korytarze, czy murowaliśmy dom. W oczach Pana każdy z nas jest równy, a jedynym awansem jest życie wieczne z Chrystusem. Często dajemy sobie wmówić będąc młodymi uczniami, że najważniejsze to dobrze zarabiać, mieć dobry zawód – tak, to też jest oczywiście ważne z ziemskiego punktu widzenia ale co nam z tego, gdy wlewając do naszej szklanki wiedze, umiejętności nalejemy tak dużo, że zabraknie tam miejsca na krew Pana Jezusa za nas przelaną?
Uświadommy sobie to, że jesteśmy dobrzy. Wszystko co robimy starajmy się czynić na chwałę Bożą. Tak jak powiedział św. Paweł – „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie.”
W oczach Pana Boga jesteśmy dziećmi, które wędrują przez życie czasem nie wiedząc jaki mają cel. Dla nas wierzących ten cel to życie wieczne z Jezusem, a dla innych? Pogoń za bogactwem, szczęściem, miłością. Tak, te gonitwy tez nas dotyczą ale wierząc w życie wieczne skupiamy się na tym, aby to Jezus, Bóg był w centrum naszego biegu. On jest startem i metą, początkiem i końcem naszej podróży. Żyjąc w wierze powinniśmy sobie przebaczać, tak jak i Bóg nam przebacza w sakramencie pokuty. Każdy nasz wielki strach został już dawno pokonany przez jeszcze większego Boga ale to od nas zależy, czy w ciągu życia będziemy szukać tego lęku, czy może jednak pełni zaufania oddamy się Chrystusowi. Spróbujmy żyć tym, że zawsze w naszym życiu jest wystarczająco dobrze. Pewnie jeśli (nie daj Boże) ktoś z was, który ciężko choruje to czyta, to ma ochotę napisać mi kilka konstruktywno-krytycznych słów, jednak pomyśl, że mogło być gorzej – mógłbyś nie mieć palców żeby to napisać. Patrząc na to co się aktualnie dzieje w moim życiu także nie mam powodów do radości ale przecież zawsze może być gorzej? Mam gdzie mieszkać i co jeść, więc jest wystarczająco dobrze. Pokładając ufność w Bogu nie ma spraw, które wydawałyby się nie do przejścia. Sytuacji, które są beznadziejne. Pan stoi obok nas z otwartym sercem i przytula nas w ciemnych godzinach/dniach/latach naszego życia. Istotą wiary jest to, aby nie zwątpić w jego obecność i pomoc.
Mam dziś takie odczucie, jakby Jezus mówił do każdego z nas – Dziecko, cokolwiek stanie się w Twoim życiu, gdziekolwiek będziesz, kimkolwiek byś nie został pamiętaj, moje serce jest dla Ciebie zawsze otwarte. Nigdy go przed Tobą nie zamknę, zawsze jesteś mile widziany. Jesteś moim dzieckiem, nieważne co zrobisz, zawsze będę na Ciebie czekał.
Pięknie jest żyć taką myślą, że mamy gdzie i do kogo wracać, a jeszcze piękniej jest odmówić litanie do najświętszego serca Pana Jezusa, którą wam na dziś szczerze polecam.
Na nadchodzący październik życzę wam Błogosławieństwa Bożego i tego, abyście pamiętali, że Pan Jezus Chrystus jest z wami, aż do skończenia świata 🙂