Jest Ci „źle”? Mam dla Ciebie rozwiązanie!

Obraz autorstwa Freepik

Na pewno często siadacie w kącie swojego pokoju, zamykacie oczy, zasłaniacie twarz dłońmi i mówicie – Boże! Dlaczego mi tak źle!
Każdy z nas miał taką sytuacją nie raz i pewnie jeszcze nie raz ona powróci.
Mam właśnie dzisiaj taki dzień. Powinienem się cieszyć, ostatni dzień w pracy i potem dwa tygodnie wolnego, a w sobotę przecież zaczynają się święta. Czym tu się smucić?
Cóż, dla mnie wizja spędzenia dwóch tygodni w czterech ścianach pokoju jest wystarczająco przytłaczająca ale…
Ile osób na świecie nie ma swojego pokoju? Pewnie z miliony. Dlaczego mam narzekać na to, co tak na prawdę mam?
Te święta będą dla mnie najtrudniejszymi w życiu, ponieważ pierwszy raz od dziesięciu lat spędzę je bez ukochanej osoby. Jest do dla mnie bardzo trudny czas, szczególnie, że zaraz po  świętach obchodzilibyśmy kolejną naszą rocznicę. Czasem myślę, że nie daje sobie rady. Gdybym miał takie myślenie jak teraz kilka lat wcześniej, to teraz na pewno siedzielibyśmy w mieszkanku usypiając nasze dziecko do snu. Na prawdę o tym marzę, pragnę tego jak niczego więcej ale zostało mi to zabrane przez moje winy, które popełniłem w zamroczeniu alkoholowym. Pamiętacie moje poprzednie wpisy odnośnie kłamstwa? Tak, właśnie to Bóg chce we mnie pierwsze naprawić – NIE KŁAM! Niby prosta sprawa, niby rzecz banalna, a tak na prawdę to dla mnie największe wyzwanie. Nie chodzi tu o jakieś potężne kłamstwa jak pisałem wcześniej ale takie zwykłe – jak się wydaje, banalne.
W tym roku nie ubrałem choinki, nie powiesiłem światełek na dworze, nie przygotowałem żadnych typowych wigilijnych potraw. Dla mnie tegoroczne święta radości Bożego narodzenia zamieniły się w smutek mojego własnego narodzenia. Pewnie wielu z was tak miało w Swoim życiu. Ktoś obok was się cieszył, a Wy trwaliście w okropnym, przygnębiającym smutku. Przypomnijmy sobie słowa z Ewangelii św. Marka:

Głos wołającego na pustkowiu: Gotujcie drogę Pana, proste czyńcie Jego ścieżki.
Każdy z nas ma Swoją wytoczoną ścieżkę prowadzącą ku wieczności. Czasem idziemy przez życie i mówimy sobie – Tak ma być! Tak Bóg chce!
Nie chce. (w niektórych przypadkach jednak na pewno tak chce ale to rzadkość).
W naszym życiu musi czasem przydarzyć się taka sytuacja jak u św. Pawła.
Szaweł z początku prześladował chrześcijan ale gdy przyszedł do niego Jezus i spojrzał na niego, w mig się nawrócił.
Pewnie wielu z nas jest takimi Szawłami, którzy ranią innych i prześladują. Pewnie wielu z nas po prostu czeka na Jezusa? Dajmy się mu odnaleźć.

Znam wielu biednych i pogrążonych w Swoich nałogach ludzi. Mimo prób pomocy to dobrze wiem po sobie, że czasem ciężko dotrzeć do danego człowieka. Nie bójmy się takich ludzi, śpieszmy im z pomocą. Pamiętajmy, że w każdym z nich jest cząstka Boga. Po śmierci, gdy staniemy z Nim twarzą w twarz on nas zapyta:
– Nakramiłeś mnie, gdy byłem głodny? – Powiemy na pewno, że tak… Wtedy on nam pokaże, gdy przeszliśmy obojętnie obok żebraka proszącego nas o kawałek chleba.
Całe życie wmawiamy sobie, że mamy źle, że wszystko co się dzieje wokół nas jest najgorszymi sprawami i tylko nam się tak źle dzieje… Ktoś was zostawi, zostaniecie zwolnieni z pracy, wyrzucą was z domu, lub sami się wyrzucicie…
W takich momentach, w których mówicie sobie, że wasze życie jest przykre, pozbawione radości, a w każdym zakamarku pojawia się coraz większy smutek… Wejdźcie sobie na strony charytatywne. Siepomaga, zrzutka itd. Przeczytajcie pierwszy wpis, który zauważycie, a gwarantuje wam, że uświadomicie sobie, że tak na prawdę to jesteście największymi szczęściarzami w życiu (chyba, że zmagacie się z jakąś chorobą ale dla was też co tu przygotowałem).
Dziś mama mi to wyjaśniła. Od kilku dni chodzę przytłoczony i zajęty Swoimi myślami. Odebrałem dzisiaj samochód od mechanika, który powiedział mi, że mogę już je spokojnie oddać na złom (naprawa kosztuje więcej niż wartość samochodu). Byłem strasznie zdenerwowany, a mama powiedziała mi:
– Niektórzy w ogóle nie mają samochodu i jakoś żyją.
Faktycznie. Niektórzy w ogóle samochodu nie mają. Faktem jednak jest, że ten samochód to była moja miłość od pierwszego wejrzenia i dbałem o niego ale niestety po 18 latach jego czas przyszedł. Tak więc, czy to jest powód do końca świata?
Długa tak o tym myślałem jednak potem robiliśmy paczki dla moich pracowników. Jeden z nich jest sierotą wychowanym w domu dziecka, bez rodziny, a drugiemu przed dniem Wszystkich Świętych umarła żona. Na prawdę wiele radości sprawiło mi podzielenie się tym co mam z nimi i przestałem już myśleć o moim samochodzie, który wiernie mi służył przez pięć lat.
Gdy w waszych myślach pojawi się po raz kolejny zdanie – BOŻE!!! DLACZEGO MAM TAK ŹLE!?
Odwiedź strony charytatywne, poczytaj o ludziach, którzy mają dużo gorzej niż Ty. Pomyśl nawet bliżej – o Swoich przyjaciołach, kolegach/koleżankach, którzy doświadczyli w życiu czegoś strasznego. Póki masz dom, masz co zjeść i co pić, to nie możesz na nic narzekać, bo są ludzie, którzy nawet tego nie mają.

Chciałbym Wam wszystkim życzyć zdrowych, pogodnych i pełnych Bożego Błogosławieństwa świąt. Nie czcijmy Boga jako niemowlaka ale jako dorosłego Króla Wszechświata, który chciał się upodobnić do nas i narodził się tak samo jak my. Niech te święta przyniosą nam radość, uspokojenie i ukojenie naszych serc, a dorosły Bóg niech nam Błogosławi.
Do zobaczenia po świętach!

Przestań Kłamać!

https://pl.freepik.com/darmowe-zdjecie/zblizenie-ujecie-jezusa-chrystusa-wyciagajacego-reke-o-pomoc_17245226.htm

Adwent nieuchronnie zbliża się do końca, co nie oznacza, że kończymy także czas oczekiwania na powtórne przyjście Pana Jezusa. Po świątecznym obiedzie, sprzątaniu, sylwestrze i nowym roku dalej będziemy trwać w oczekiwaniu. Chciałbym, żeby adwent trwał w naszych sercach cały rok, bo przecież nigdy nie wiemy, kiedy Pan przyjdzie. Co jeśli akurat przybędzie wtedy, kiedy nie będziemy na to gotowi?
– Puk, puk.
– Kto tam?
– Jezus.
– Serio, dzisiaj? Ale mam brudne okna, kurz na półkach, nieumyte naczynia…
– No trudno, miałeś się mnie spodziewać, mówiłem, że przyjdę.
– Tak ale akurat dzisiaj… Wiesz co? Przyjdź jutro! Będzie wszystko wysprzątane!

Czasem właśnie tak sobie wyobrażam moją rozmowę z Panem Jezusem, gdyby to właśnie dzisiaj przyszedł.

Okres adwentowy za dzieciaka miał dla mnie bardziej znaczenie fizyczne niż mistyczne. Uwielbiałem chodzić na roraty, słuchać kazań, zbierać obrazki – jak to pewnie w każdej parafii. Z wiekiem, mimo iż oddalałem się coraz bardziej od Pana Boga, w adwencie zawsze ta chęć powrotu wracała. Czasem nawet poszedłem na roraty, jednak nie traktowałem ich jako zabawę, tylko zaczynałem rozumieć misterium tego czasu. W tym roku powiedziałem sobie i Bogu, zaraz po tym jak przyjechał buldożerem i rozwalił cały mój dom, że wracam! Chcę wrócić do Ciebie i wierzę, że mi w tym pomożesz.
Zaczęło się niewinnie, ponieważ odczułem, że pierwszą sprawą, którą Jezus chce, abym się zajął było przestanie kłamać.
Proste co nie?
Też tak myślałem. W sercu zaśmiałem się i pomyślałem – No spoko, skoro mam się zbliżyć do Ciebie to myślałem, że zaczniemy od jakiś trudniejszych spraw, a mam po prostu przestać kłamać? W tym tempie to życia mi nie starczy, żeby to wszystko poukładać. Myślałem, że najpierw przestanę pić, palić i całą resztę złych rzeczy, które czasem zdarza mi się robić, a Ty mi mówisz – przestań kłamać?

Na pierwszą próbę nie musiałem długo czekać, dosłownie kilkanaście minut. Mama zadała mi proste pytanie.
Piłeś?
Nie. No i oczywiście skłamałem, nie mam zamiaru się usprawiedliwiać ale był piątek, 20. Wszystko jest dla ludzi. Mama dobrze wiedząc, że miałem spore problemy z alkoholem zawsze się mnie o to pyta, przez co czasem mam ochotę wrócić do nałogu, jednak wiem, że ona po prostu się o mnie troszczy i nie chce, żebym znów w to wpadł.
Więc skłamałem, kilkanaście minut po usłyszeniu w sobie – NAJPIERW PRZESTAŃ KŁAMAĆ. Na moje kłamstwo mama odpowiedziała z radością – To ubieraj się skoczymy do sklepu, bo potrzebuje kilka produktów. Nie będę pisał, co zrobiłem ale można się domyśleć.
Po powrocie do domu usiadłem i pomyślałem – Ale z Ciebie idiota. Po czym znowu poczułem w sobie słowa – przestań kłamać!
Jak to mam w zwyczaju popłakałem się jak dziecko. Jeszcze godzinę temu pomyślałem sobie, że Bóg chce ze mną na spokojnie, tak, żebym wszystko sobie poukładał, od najmniejszych grzeszków do wielkich grzechów, a tu nagle się okazało, że na dzień dobry wrzuca mnie na głęboką wodę! Dotarło do mnie, że moim kłamstwem mogłem spowodować wiele przykrych i złych rzeczy. Wstydzę się tego ale wiem, że już taka sytuacja nigdy się nie powtórzy. Zawsze potrzebowałem bodźca do zmian, myślę, że ta sytuacja mi wybije z głowy takie zwykłe małe, proste kłamstwa.

Może i to dla was będzie jakąś nauką. Ja mój etap nawracania zaczynam od bardzo trudnej sprawy. Pan Jezus wrzucił mnie do małej kałuży i każe mi płynąć – jednak dla mnie ta kałuża wydaje się nieskończonym morzem. Kłamstwa potrafią zranić naszych przyjaciół, osobę, na której nam najbardziej zależy, rodzinę i co najważniejsze – nas samych. Gdy przypominam sobie ile osób okłamałem, nawet jakimiś drobnymi bezsensownymi kłamstewkami robi mi się bardzo przykro. Najbardziej ubolewam nad kilkoma kłamstwami mojej najbliższej osoby, z nimi pewnie będę się męczył do końca życia. „Niewinne kłamstwo” nie raz popsuło mi relacje z drugim człowiekiem – tej jednej najbardziej żałuje.
Został nam tydzień do świąt, jeszcze na pewno się tu zobaczymy ale mam dla was propozycję. Przez najbliższy tydzień spróbujcie nie kłamać, choćby wiązałoby to się z przykrymi doświadczeniami. Tylko prawda nas wyzwoli, dlatego przestańcie kłamać!